środa, 29 sierpnia 2012

Jontek, łap za widły to ogr!

 
 

W lekko marynarskim stylu

Oto Balbina :) w sam raz na rozpoczęcie roku szkolnego

 
 

Krówka Elka

 

piątek, 24 sierpnia 2012

Lazy day

Pora relaksu :)
Przedstawiam Emila


tadam!
 

Przy okazji chwalę się wydzierganym podpatrzonym w necie fotelikiem, trochę go jeszcze trzeba dopracować ale jak na pierwszy raz myślę ze całkiem nieźle.


wtorek, 21 sierpnia 2012

Tajemniczy ogród

Przy takim upale jak dzisiaj, trzeba napoić ostatnie niedobitki stokrotek, a to bardzo ciężka praca. Najpierw za konewkę złapała Fuksia

ale stokrotce ciągle było mało, więc z pomocą pospieszyła Margolka, przytaszczyła wielkie wiadro z wodą.
Stokrotka wreszcie wyglądała na zadowoloną :)

Widząc małe zamieszanie w trawie pojawiła się Malwina która akurat niedaleko zbierała maliny i zioła :) i zaprosiła koleżanki na popołudniowe spotkanie przy herbatce.
 
 
 
 
 Ale oprócz stokrotek trzeba też doglądać muchomorów czy aby nie pogubiły kropek....
 i czy nikt obcy nie ma na nie chrapki...

Ale nie tylko w trawie działy się ciekawe rzeczy.
W cieniu gałązek żywotnika po całonocnym polowaniu do snu ułożyła się niewielka sówka....
 
W koronach drzew oko na wszystko miał Robin....
 
Muchy brzęczały, a czas sobie płynął.....

Nastała wreszcie pora popołudniowej herbatki. Malwina, Fuksia i Margolka zasiadły w ogrodzie, zajadały maliny i popijały meliskę :))
 
 
 
Smakowite zapachy obudziły ze snu sówkę, która przywlokła się do towarzystwa i po spożyciu :) ułożyła się w koszyczku i tam zasnęła snem sprawiedliwego nabierając sił na wieczorne polowanie (jednocześnie wyjaśniam, że sówka owa nie poluje ani na myszy ani na króliki, to sowa wegetarianka, je owoce lasu, czasem skubnie szyszkę, czasem zlizuje kropki z muchomorów).
 
 
Zapachy jadła i napitku zwabiły też Robina, który niepewnie czaił się za koszykiem z malinami, a potem odważnie przystąpił do uczty.
 
 
Jako że zbliżał się wieczór i zbierało się na burzę, trzeba było zakończyć ucztowanie, a pozostałe zapasy zwieźć do spiżarni...
 
ale Robin nie byłby sobą gdyby nie podprowadził wózka z malinami, w końcu biednym też coś od życia się należy :)
 
 
KONIEC :)))

P.S. Oświadczam,  że jestem całkiem zdrowa na umyśle :))