Z tej okazji mój pierwszy w życiu i najukochańszy pluszowy miś , sfatygowany okrutnie, z wycałowanym czołem, bez futra - kiedyś było piękne białe ale przespał biedak ze mną prawie pół życia to mu się wytarło, ale za to z oczami :). Ma już sporo po trzydziestce więc nie ma się co dziwić że mu się trociny sypią (mnie się jeszcze nie sypią chociaż miś jest tylko rok młodszy ode mnie) :)
Ile on zastrzyków przeżył i ile operacji to tylko ja wiem.
Oto "Ukaszek" nazwany przez mojego brata Frankensteinem :)
czwartek, 25 listopada 2010
Dzień Pluszowego Misia
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
6 komentarzy:
jak dobrze mieć taką pamiątkę
ja miałam Myszkę, co prawda gdyby jej obciąć ogon to mogłaby "robić" za szarego misia, niestety nie zachowała się
Misio uroczy.Wykochany na wszystkie sposoby :)
Ja miałam ukochanego lwa Bąbla, ale się zapodział :(
Pozdrawiam
coś jednak z tego frankenszajna ma... :)))
Gulka no nie da się ukryć :))
ale wszystkie części ma swoje :))
Wiekowy, więc trochę zmaltretowany jest...:-), najważniejsze,że kochany.
Cudny! Widac że był i jest bardzo kochany :)
Prześlij komentarz